Wywiad z dr Ewą Woźniczką, muzykoterapeutką cz II

Ciąg dalszy wywiadu…

Jak wygląda dobór muzyki do sesji muzykoterapeutycznych?

Zaczynamy od muzyki, którą lubi klient. Z czasem wprowadzamy nowe gatunki muzyczne. Wszystkie te działania mają na celu dotarcie do wnętrza człowieka. Pamiętam sesje prowadzone w więzieniu. Osadzeni chcieli słuchać hip hopu. Przystałam na to, choć znalezienie kawałka hiphopowego bez przekleństw graniczyło z cudem. W jednym z nich pojawiła się tematyka “domu”, która w tak specyficznych warunkach doprowadziła do zaistnienia sytuacji dzielenia się głębokimi, osobistymi refleksjami między uczestnikami muzykoterapii, do wzajemnego otwarcia się na siebie.

A jak wygląda muzykoterapia w przypadku osób z niepełnosprawnością, które często nie mają możliwości udzielenia informacji zwrotnej?

Na początku wykonuję tak zwaną anamnezę terapeutyczną – pytam rodziców o to, jakiej muzyki słucha się w domu, jakie aktywności związane z muzyką  podejmują oni w gronie rodzinnym i oczywiście pytam o oczekiwania w związku z chęcią uczestnictwa ich dziecka w muzykoterapii. Te ostatnie są bardzo różne – począwszy od chęci poprawy umiejętności komunikacyjnych dzieci, ich sprawności motorycznej, po podstawy nauki gry na instrumentach. Są też tacy rodzice, którzy chcą po prostu poprawy jakości życia dla swoich potomków. Dla mnie to bardzo ważne, ponieważ wiem, na czym się skupić. Na pierwszych pięciu zajęciach przeprowadzam też swoją diagnozę pod kątem preferencji oraz możliwości dziecka. Oprócz tego, że rodzice oczekują wsparcia w rozwoju swojego potomka, przychodzą do mnie z bardzo ważnym stwierdzeniem: moje dziecko bardzo lubi muzykę. I tu mamy już dobry punkt wyjścia. Jest to bowiem coś, co nas łączy. Nie ukrywam jednak, że bardzo przydaje mi się w tym momencie wiedza z zakresu pedagogiki specjalnej.

Nie można też mówić o jednym schemacie. Każde dziecko ma inną drogę. Ja oczywiście staram się o pewną stałość mającą na celu zapewnienie bezpieczeństwa obu stronom, ale stawiam na indywidualny rozwój. Wszystko też zależy od dziecka, czy grupy z jaką pracujemy. W Stowarzyszeniu “Potrafię więcej” pracuję jednocześnie z dziećmi i rodzicami. Kładziemy nacisk na integrację oraz współdoświadczanie Taka terapia grupowa ma również – wbrew temu, co mi się kiedyś wydawało – swój głęboki sens.

A co Pani zdaniem jest najważniejsze w tej terapii?

Relacja. Na początku nigdy nie jestem w stanie jednoznacznie określić, czy będziemy w stanie ją stworzyć, a to jest podstawa udanej terapii. Choć przyznam, że najczęściej się udaje.

U terapeuty liczy się też moim zdaniem pokora. Każdy postęp może być przecież skutkiem innego oddziaływania terapeutycznego, któremu dziecko jest poddawane, niekoniecznie muzykoterapii, choć w jej przebiegu go obserwujemy.

Czy widzi Pani związek między muzykoterapią a integracją sensoryczną?

Nigdy nie łączyłam tych dwóch metod. Jeśli je poddamy analizie, znajdziemy punkty wspólne, ale moim zdaniem obie mają sens, nie ma potrzeby ich zespalania.

Czy w muzykoterapii obowiązuje zasada im wcześniej tym lepiej?

Trudno jednoznacznie powiedzieć, chociaż warto wykorzystywać ją dla wspierania rozwoju nawet tych najmniejszych pociech. Wiele zależy od przekonań rodziców. Na muzykoterapię na pewno nigdy nie jest za późno. Mam kolegę muzykoterapeutę, który pracował z seniorami i praca ta przynosiła bardzo dobre efekty.

Dziękuję za rozmowę 😊

Dr Ewa Woźniczka – absolwentka Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie na kierunku pedagogika specjalna (specjalizacja: surdopedagogika i oligofrenopedagogika) oraz Akademii Muzycznej we Wrocławiu na kierunku muzykoterapia. Pracę doktorską obroniła na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu uzyskując stopień naukowy doktora nauk społecznych w zakresie pedagogiki. Swoje umiejętności doskonali uczestnicząc w konferencjach, warsztatach i kursach związanych z edukacją i terapią. Jest członkiem Stowarzyszenia Muzykoterapeutów Polskich.